Rozdział I


29 maja 2022, 19:21

Postanowiłam z tym skończyć. Skończyć ze swoim życiem, za sobą. A właściwie co to było, co to jest za życie? Ojciec pije, robi awantury, matka nie lepsza, no może nie robi awantur, ale wszystkiego się czepia. Ona też jest uzależniona nie dość, że od ojca to sama jeszcze zaczęła pić. A do tego wszystkiego siostra w ciąży i ja nie umiejąca odnaleźć się w tym wszystkim, samotna, tak bardzo samotna. Niestety ktoś w tym domu musi jakoś funkcjonować, pamiętać o opłatach za mieszkanie, o zrobieniu zakupów, sprzątaniu. Zbyt wcześnie musiałam dorosnąć, zbyt wcześnie musiałam nauczyć się jak radzić sobie w życiu, ale czy aby napewno umiem sobie radzić?

Ciąża mojej siostry była wielkim zaskoczeniem, ale może właśnie ciąża była jej pomysłem na wyrwanie się z naszego "piekiełka" jak zwykłyśmy nazywać nasz dom. To stało sie latem, kiedy Samanta pojechała z przyjaciółmi pod namiot. Wieczorem ognisko, muzyka, piwo, spadające gwiazdy...Ach, szkoda gadać. Ona ma dopiero siedemnaście lat, spieprzyła sobie życie. Dobrze, że Mateusz, ojciec dziecka, naprawdę ją kocha. Teraz mnieszka u niego, w domu jego rodziców. Samanta ma szczęście, wyrwała sie z tego bagna, które nazywa sie domem rodzinnym. Teraz jest szczęśliwa. Ostatnio widziałam ją tydzień temu, już ładnie zaokrąglił jej się brzuszek. Przyszła ot tak, zapytać co u nas. Nie była zdziwiona, kiedy w domu zastała tylko mnie. Chciała żebym wprowadziła się do niej, do domu Mateusza, ale odmówiłam. Wprawdzie Samanta powiedziała, że to rodzice Mateusza wyszli z tą propozycją, ale jakoś tak mi głupio...To w końcu obcy dla mnie ludzie, a ja nie chcę być dla kogoś uciążeniem. Nie wiem, chyba wolę pomęczyć się w domu, wysłuchując krzyku zalanego ojca, a może po prostu odbiorę sobie życie? Podobno, gdy połknie się tabletki to wcale nie boli i nic nie czujesz, poprostu zasypiasz. Nie, jednak nie miałabym odwagi tego zrobić. Swoją drogą podziwiam odwagę osób, które odbierają sobie życie, oni naprawdę muszą być albo tak psychicznie wykończeni, albo tak odważni. Jednak dość o tym, ja jestem zbyt wielkim tchurzem, by zrobić coś takiego, poza tym kocham życie mimo tego całego bagna, w którym przyszło mi żyć. Wiem tylko jedno: nie będę topić smutku w alkoholu. Może ucieknę z domu? To byłoby jakieś wyjście, żeby się stąd wyrwać, odciąć od tego wszystkiego. Poczuć wolność i radość, znów zacząć się śmiać tak beztrosko, nie wracać do domu cuchnącego od alkoholu i papierosów. Tylko gdzie ja pójdę? Ławka w parku, dworce kolejowe i przystanki autobusowe odpadają, roi się tam od policji, straży miejskiej. Zobaczyliby taką piętnastolatkę i do domu odesłali, albo co gorsze do izby dziecka, a potem już pozostaje tylko sierociniec. Nie, tego bym napewno nie zniosła. Kto wtedy zająłby się moimi rodzicami? Kto sprzątałby w domu, kto okrywałby mamę kocem, kiedy zasypia na kanapie zmożona alkoholem? Nie mogę uciec tak po prostu z domu, zostawić ich na pastwę losu. Nie mogę, bo mimo wszystko kocham moich rodziców. 

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz